Dlaczego dzisiaj, kiedy to nie jest modne ani interesujące dla szerszej grupy odbiorców, zakładam bloga?
Pisanie zawsze było mi bliskie. Pamiętnik dość regularny prowadziłam od ósmego roku życia. Pierwszą „książkę” pisałam w grubym zeszycie jeszcze jako mała dziewczynka, w szkole podstawowej. Nawet ją miejscami ilustrowałam, ale nigdy jej nie dokończyłam. „Wypisywałam się” w trudnych i szczęśliwych chwilach, co pomagało mi porządkować przeżycia, emocje i poznawać samą siebie. A oprócz tego nieraz była to ciekawa i zabawna lektura dla moich znajomych. Pisałam opowiadania, wiersze, czasami piosenki. Nie uważałam tego za materiał literacki wysokiej klasy, ale były to rzeczy osobiście dla mnie ważne. Pisałam i ilustrowałam domową gazetkę pod tytułem „Rodzinka”. Potem nastały czasy „internetów”, pod koniec liceum założyłam bloga i bardziej lub mniej regularnie prowadziłam go ponad 10 lat. To były już teksty kierowane do jakiegoś czytelnika, nie tylko dla mnie. Są tam przeżycia i przemyślenia szkolne, studenckie, u progu dorosłości i kilka tekstów z początków życia małżeńskiego i rodzinnego. Są felietony i bajki. Zawsze zaskakiwał mnie tak pozytywny ich odbiór. Wiele razy słyszałam lub czytałam komentarz, że „dobrze się czyta”. A mi się dobrze pisze.
Litery na papierze to mój sposób przekazu. Mało współczesny, prawda? Dziś trzeba krótkie, zwarte teksty ilustrować zdjęciami, przetykać emotikonkami, kręcić filmiki lub wklejać odnośniki do filmików innych. Przemyślałam to porządnie i wiem, że ja tak nie umiem. W dobie filmików i błyskawiczności, uciekania uwagi i walki o tę uwagę u każdego po kolei, ja zamierzam pisać bloga, zamieszczać teksty zbyt długie do przeczytania, wymagające przystanięcia i zastanowienia. Zamierzam opowiadać rzeczy oczywiste i wszystkim znane z zupełnie innego punktu widzenia, trudnego do wyobrażenia i zrozumienia.
Chcę pokazać Wam, tym którzy znajdziecie w sobie chwilę cierpliwości i zainteresowania, mój świat. Niby taki sam, co świat każdej matki, a przecież inny: świat matki dziecka niepełnosprawnego, nieuleczalnie chorego. Dom, w którym choroba zmieniła wszystko, zaczynając od wyobrażeń na temat przyszłości, pracy, rozwoju, a kończąc na sposobach jedzenia obiadu. Chcę opowiedzieć o tym z punktu widzenia chyba też niestandardowego. Chcę pokazać Wam, że w naszej rzeczywistości, nieraz trudnej i wymagającej, nie przeżywamy straty i nieustannego żalu, tylko otrzymujemy coraz to nowe dary i doświadczamy czegoś więcej. Trudno to będzie poukładać i wyrazić słowami. Ale to właśnie chcę robić.
Dlatego zakładam nowy blog. To jest zupełnie inny rozdział mojego życia. To jestem już inna ja. I to jest nowa opowieść.
Wiem, że pisać regularnie będzie mi trudno. Wiem, że będą przestoje. Informacje o nowych tekstach będę (zapewne) zamieszczać na stronkach w social mediach i prawdopodobnie najłatwiej będzie tu trafić po linku.
Ale mam w sobie tak dużo myśli, spostrzeżeń, obserwacji i intuicji, których nie znajduję w innych miejscach, że chcę je uporządkować i opisywać. Będzie po mojemu. Będzie wprost. Będę ujmować rzeczy według mojego systemu wartości i wiary. I to też wydaje mi się inne niż podejście wielu dzisiejszych internetowych celebrytów.
Nie będę pisać dla zasięgów i dużej poczytności. Zaczynam od tego, co ważne dla mnie. Ale będzie mi miło, jeśli znajdziesz tu coś dla siebie. W takim wypadku, zapraszam – wróć po więcej.
Czyli - zaczynamy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz